Rzeka Sopot tam szaleje :). Ze spokojnej wijącej się rzeczki przeobraża się w rzekę górską, rwącą, wijącą się w wąwozie o wysokich zboczach.
Malownicze mostki i kładki dodają jej uroku. Choć ja pamiętam, ją, bez kładek i moim zdaniem wtedy była bardziej urokliwa i dzika, a także mniej uczęszczana.
O tym miejscu też można śmiało rzec dżungla. Przepięknie porośnięte pnie i korony drzew. Epifity królują porastając je.
Ruiny starej papierni Ordynacji Zamojskich z XIII w, malowniczo wkomponowują się w otoczenie. Roztoczańska dżungla już je wchłonęła. Mogą być nawet niezauważone, przez przybysza, który o nich nie wie.
Bardzo ciekawy kasztanowiec, o pustym w środku pniu.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy też do kamieniołomów Nowiny. Można tam znaleźć osady z dna morza i skamieniałe muszle. Poszukaliśmy i udało się.
Wracając przejeżdżaliśmy przez roztoczańskie wioseczki. Ja lubię bardzo ich klimat. Nie odważyłam się jeszcze sięgnąć po aparat, a warto to zrobić. Uwiecznić babuszki w chustkach i dziadków w kufajkach siedzących na ławkach przed domami. Każdy dom przed płotem ma swoją ławeczkę plotkarkę, miejsce spotkań sąsiadów, siedzenia i gadania o wszystkim.
Przez okna samochodu ujrzeliśmy, jak ławeczkę zasiadały trzy osoby, jedna z nich trzymała w rękach sznur, przy którym była krowa. Przed ławką leżał piesek. Babuszka, pewnie przypędzała swą krowę z pastwiska i zatrzymała się na pogaduchy. Krowa spokojnie dopasała się skubiąc trawę. Nie mam odwagi przerywać tego spokoju aparatem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz