Jechaliśmy na zjazd edukacji domowej. W powrotnej drodze zatrzymaliśmy się u znajomych. Tatry w ogóle nie były w planach. Ale jeżeli jest okazja. Godzina drogi i będziemy pod Chochołowską Doliną. Po drodze nieplanowana guma i wymiana koła. Dotarliśmy na miejsce dużo później niż planowaliśmy. No cóż, można było przewidzieć z piątką dzieci łącznie, w tym niemowlakiem. Straty czasowe trochę nadrobiliśmy jadąc kolejką. Taka ciuchcia na kółkach dla niedzielnych turystów. Kiedyś się dziwiłam, że ludzie z tego korzystają, zamiast normalnie turystycznie pospacerować. Jednak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :). Teraz dzięki kolejce udało się dotrzeć do schroniska w Dolinie Chochołowskiej. W czasie studiów też myślałam, po co Ci ludzie idą z wózkami w góry zamiast do parku na spacer. Tym razem miałam ogromną radość z tej małej, krótkiej wędrówki, a jaką radochę miały dzieci.
Czekając na kolejkę nie skorzystaliśmy z dorożki.
W drodze do Chochołowskiej.
Chaty w chochołowskiej dolinie.
Chochołowskie szczyty.
Widoki ze schroniska. Była też szarlotka z jagodami, ale zniknęła zanim ją sfotografowałam.
I wesoły powrót :). Najpierw biegiem i w podskokach, potem na barana u
taty a ostatecznie na rowerach, które można wypożyczyć w połowie drogi.
Było już ciemno, więc zdjęć
z rowerami nie ma.
I Gdy dotarliśmy na parking niebo było już pięknie rozgwieżdżone.
Podziwialiśmy konstelacje. Dzięki niedawnej wycieczce do planetarium
dzieci rozpoznały wielki wóz. Pamiętały też, że jest to konstelacja
Wielkiej Niedźwiedzicy i że w Ameryce Północnej nazywany jest rondlem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz