sobota, 7 listopada 2015

Z dziećmi w krakowskich muzeach.

W drodze na kolejną wyprawę zatrzymaliśmy się na 4 dni w Krakowie. Tym razem zwiedzaliśmy głównie muzea. Poszukując informacji natknęłam się na konkurs "muzealne eksponaty nie tylko dla mamy i taty". Tu więcej informacji http://www.trasadlabobasa.pl/legenda/144

Tak z trójką dzieci, jedno na plecach, drugie w wózku, trzecie drepczące obok spacerowaliśmy po uliczkach Krakowa od rana do wieczora. Staraliśmy się wydać przy tym jak najmniej, bo niedługo kolejny wyjazd na Chorwację, a zasoby portfela ograniczone. Tym, którzy chcą oszczędnie zwiedzić Kraków polecam sprawdzić, wolne wstępy do muzeów. Najczęściej był to wtorek, a na Wawelu poniedziałek (uwaga, ogromne kolejki).

W pobliżu Rynku, na Floriańskiej, warto zajrzeć do Muzeum Farmacji UJ . Myślałam, że dzieci będą znudzone, ale wręcz przeciwnie. Dostaliśmy karty do zwiedzania dla dzieci, fajnie w przystępny sposób opisujące eksponaty. Nawet półtoraroczne dziecię się zaciekawiło, pokazując palcem zwierzątka, tak, tak w pierwszej sali są zwierzęta :). Dzieci zafascynowane były zwłaszcza wagami i strychem z ziołami.

Będąc z dziećmi w pobliżu Rynku nie sposób nie wstąpić na Grodzką do fabryki cukierków.
 

Co godzinę można oglądać jak w rękach cukierników powstają cudeńka.  A kto zapłaci 10 zł ten może sam sobie lizaka wyczarować.











Na samym rynku pod sukiennicami ciekawe i warte zobaczenia są Podziemia Rynku . Jest tu zniżka na kartę dużej rodziny. Ciekawe wrażenie robi już samo wejście. Przechodzimy przez kurtynę z mgły, na której wyświetla się obraz dawnego życia w Krakowie.

Jest specjalna sala dla dzieci (podobno są dwie, my trafiliśmy tylko do jednej). W sali można się pobawić drewnianymi klockami, ubrać mieszkańców Krakowa na dotykowym ekranie i obejrzeć teatrzyk. Spędziliśmy tam prawie godzinę.


My podziemia zwiedzaliśmy wieczorem i nawet ciocia miała już dość a dzieci oglądały z zaciekawieniem kolejne wystawy. Gdy wyszliśmy było już ciemno. Obok wejścia do muzeum podziemi jest sklepik z pamiątkami i drewnianymi zabawkami. Tu dzieci oraz rodzice mogą ćwiczyć sztukę pertraktacji.
















Muzeum Geologiczne AGH jest właściwie wystawą minerałów i skamieniałości w holu Akademii Górniczo Hutniczej. Minerały zachwyciły naszą starszą panienkę, fotografowała prawie każdy eksponat.

Dzieciom podobały się też skamieniałości: zęby rekina, cios mamuta, kości dinozaurów oraz ogromny dinozaur. Niemniej ciekawa była też przeszklona winda :).


 Warto zajrzeć też do lokomotywy i słonecznego zegara, troszkę trzeba przespacerować się do innego wejścia AGH.




 Niedaleko AGH jest Park Jordanowski, z wodnymi atrakcjami, doświadczalnym parkiem wodnym. Wizyta tam jesienną porą może skutkować mokrą po łokcie kurtką i wyśmienitą zabawą.


Na Kazimierzu zwiedziliśmy Muzeum Galicja i Muzeum Inżynierii Miejskiej . Myślę, że do Muzeum Galicja warto się wybrać z dziećmi, gdy są tam warsztaty. Sama wystawa dla dzieci jest mniej interesująca. Za to bardzo podobało im się w kąciku z zabawkami. Ja tymczasem pobuszowałam sobie w sklepiku. Duży tu wybór książek i muzyki.
Muzeum Inżynierii Miejskiej zachwyciło dzieci, a zwłaszcza wystawa o kole. Mogły tam robić różne doświadczenia.

















Na Kazimierzu jest też Muzeum Przyrodnicze, wcześniej było również oceanarium. Doczytałam się jednak niepochlebnych informacji o warunkach trzymania tam zwierząt. Nie chciałam swoim biletem wspierać takich miejsc.

Ostatni dzień był dniem warsztatów. Pierwszego dnia w Krakowie zaopatrzyłam się w informacji turystycznej w informator miejski, publikowany na miesiąc. Jest tam spis różnych wydarzeń, jakie mają miejsce w Krakowie. W dziale dla dzieci znalazłam warsztaty pszczele w kamienicy Pod Baranami. Tam dzieci zasięgnęły garść informacji o pszczelarstwie a potem zaczęła się zabawa.






Robiliśmy ul z kartonów. Ba ale nie taki zwykły, miał on prawdziwe ramki z kartonu (pszczeli plaster), miał pszczoły, którym nasze najmłodsze skrzętnie obrywało skrzydełka, więc trzeba było je szybko schować, miał daszek i wejście. Praca wrzała jak w prawdziwym ulu. Rodzice wraz z dziećmi, a było sporo nas wszystkich, skrzętnie się uwijali. Potem ten ul (świeżo malowany) nosiliśmy do końca dnia po Krakowie, bo jak tu zostawić taki skarb. A wózka już nie mieliśmy, poprzedniego dnia złamaliśmy mu koło. Muszę się przyznać, że ten wyjazd obfitował w straty w wózkach. Pierwszy wózek stracił koło w pociągu, kupiłam na tablicy drugi i temu koło też nie wytrzymało. No cóż nie ma to jak chusta.








Wracając do warsztatów. Po pszczółkach mieliśmy się wybrać do Pałacu Krzysztofory na czytanie legend krakowskich, ale nie udało się zdążyć. Informacje o warsztatach dla dzieci, zamieszczone na stronie wyglądają zachęcająco. Spacer z przewodnikiem po mieście, warsztaty dla młodszych dzieci. Może następnym razem.
My udaliśmy się do MCK na Minispotkania ze sztuką
Odbywają się w każdą niedzielę. Najpierw dzieci obejrzały obrazy Ciurlonisa i wyszukiwały w nich gwiazd. Potem wjechaliśmy windą na ostatnie piętro do sali z przeszklonym dachem i widokiem na niebo. Dzieci rozmawiały o kosmosie, poznawały planety i wykonywały gwiezdną pracę.


A takie ciekawe zdjęcia powstają, gdy się dzieciom da aparat. Na pierwszym tle nasz obładowany wózek.














1 komentarz: